wtorek, 28 lipca 2015

O skrajności męskich pragnień.

Za każdym razem kiedy wydaje mi się,
że chociaż trochę zrozumiałam mężczyzn, dzieje się coś, co uświadamia mi, że jest inaczej.
Czy faktycznie jesteśmy z różnych planet dlatego ciężko nam zrozumieć tą drugą stronę? Zawsze myślałam,że to kobiety są bardziej niestabilne emocjonalnie,
ale gdy dłużej się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku,że tak nie jest.

Kobieta (zwykle) w momencie zaangażowania się w związek  dobrze wie czego chce- wspólnego spędzania czasu, zainteresowania tej drugiej strony, wsparcia i wspólnych planów.
Oczywiście, na początku planujemy z Wami wakacje,a później życie - bo lubimy mieć wszystko czarno na białym, lubimy mieć pewność,że wszystko "podąża" w dobrym kierunku.
A jak jest z Wami ?
Facet (mówiąc kolokwialnie )"chce mieć ciastko i zjeść ciastko". Każdy z Was chce wracać do czystego domu, mieć podany obiad pod nos, wyprane gacie i skarpetki, a w niedziele mamy piec ciasto, albo robić gofry (abyście czuli ciepło domowego ogniska). Mamy przy tym pracować, nienagannie wyglądać i dobrze by było, gdybyśmy były choć trochę inteligentne.
I to znaczy mieć "ciastko"... bo gdy już macie to wszystko, nagle zaczyna Wam się nudzić...
i chcecie zjeść "ciastko".  Przecież nie bawią Was gry w scrabble, karty czy wspólne oglądanie filmów, ( nieważne ile macie lat, potrzebujecie urozmaicenia) więc zaczyna się ucieczka... chwilowy "ogień" który macie przy każdym wyjściu na imprezę z kolegami, zaczyna znaczyć więcej, niż ciepło które macie w domu, przypadkowe spojrzenie kobiety przy barze, jest lepsze od szczerego uśmiechu który wita Cię codziennie rano, dwu godzinne spotkanie z debilowatymi kumplami jest lepsze od spędzenia czasu na rozmowie ze swoją kobietą (teraz pewnie powiecie: "no ile można z nią gadać,
w sumie o tym ciągle o tym samym?"). Ale czy to nie z nią przegadywałeś kiedyś całe noce?
Doprowadzacie do tego,że odchodzimy...  dając Wam wolną rękę.
I nagle okazuje się,że to polukrowane "ciastko", które wyglądało tak pięknie, wcale nie smakuje dobrze. Zaczynacie zauważać, że byliście szczęśliwi kiedy byłyśmy blisko, czuliście się pewnie -
bo zawsze Was wspierałyśmy, że Pani przy barze spogląda, bo chce żebyście postawili jej drinka,
a później znika gdzieś w tłumie dyskoteki, i że rano nie ma kto obudzić was uśmiechem, że koledzy to faktycznie idioci, którzy żyją od imprezy do imprezy.
I zaczynacie czuć się samotni (jednym z Was duma nie pozwoli na to aby przyznać się do winy,
a inni będą prosić o wybaczenie z bukietami kwiatów), ale czy to ma jakieś znaczenie ?
Przecież, gdy wszystko wróci do normy znów zechcecie spróbować ugryźć to "ciastko" w nadziei,
że tym razem będzie smakowało lepiej...

poniedziałek, 20 lipca 2015

Złudzenie szczęścia... czyli o związkach bez przyszłości

Czas wakacji to najlepszy czas na poznawanie nowych ludzi, grille,imprezy czy wypady nad jezioro... spotykamy przypadkowe osoby,
albo poznajemy znajomych naszych znajomych.

I nagle wśród tego tłumu dostrzegasz osobę, która urzeka cię swoim wyglądem, intryguje swoim zachowaniem.
Umawiacie się raz, drugi, trzeci i zaczyna się swoiste "summer love", brak snu,  motyle w brzuchu i wszystkie te inne bzdety towarzyszące nowemu związkowi.

Wszystko jest pięknie i ładnie, aż z biegiem czasu w tej cudownej osóbce zaczyna cię denerwować śmiech, głupie żarty, fochy bez powodu czy to, że nie poświęca ci tyle czasu ile potrzebujesz. Wszystko co było takie cudowne,że można było rzygać tęczą schodzi na drugi plan.
Zaczynasz się zastanawiać co się stało?
Ale nie rezygnujesz, bo na początku było tak fajnie. Przecież musicie się dotrzeć (jak to w każdym związku). I tak mijają miesiące czy lata, przeplatane tymi fajnymi i gorszymi chwilami. Dochodzi do ciebie, że nie do końca tego oczekujesz od związku, ale tkwisz w tym, bo z czasem coraz ciężej jest zrezygnować. Przecież już coś czujesz do tej osoby i chociaż wiesz, że to nie to, wierzysz,iż wszystko z czasem będzie ok. Chcesz tego, bo boisz się samotności, boisz się,że znów przez bardzo długi czas nie spotkasz kogoś kto cię zainteresuje, kogoś kto zawładnie twoimi myślami i
sprawi, że serce szybciej zacznie bić.
Czy nie o to właśnie chodzi ? Czy nie powinno być tak,że za każdym razem jak widzisz tą osobę
to uśmiech sam pojawia się na twarzy ? Każdy dotyk powoduje ciarki na twoim ciele?
Każde spojrzenie w oczy to błysk, którego nie można zastąpić żadnym innym uczuciem ?
Jak długo jesteśmy w stanie się oszukiwać ? Czy po to aby nie być samemu,  jesteśmy skłonni się do kogoś dostosowywać?
Moje pierwsze wakacyjne "summer love" powinnam zakończyć po miesiącu...
(wiedziałam,że poza pociągiem fizycznym, nie miałam z facetem nic wspólnego), ale ciągle miałam nadzieję,że z czasem będzie tak  w pierwszym miesiącu. Związek zakończył się po prawie czterech miesiącach w możliwie najgorszy dla mnie sposób. I choć wiem, że nie powinno się żałować niczego co zrobiło się w życiu, żałuję... gdybym skończyła to wcześniej, pewnie wspominałabym ten związek z uśmiechem na twarzy, jako fajny wakacyjny romans. Teraz gdy go wspominam, mam do siebie ogromny żal za to, że tak długo,dawałam z siebie wszystko dla związku bez przyszłości.
Wszystko siedzi w naszej głowie i sami musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tego właśnie chcemy? Czy z tą osobą widzimy się w przyszłości ?  Jeśli odpowiedź brzmi tak... to walczcie,
abyście później nie mogli mieć do siebie żalu o to, że nie próbowaliście. Jeśli jednak nie możecie jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, to odpuście bo prawdopodobnie tylko marnujecie czas. Dajcie sobie szansę na poznanie kogoś, przy kim poczujecie się naprawdę szczęśliwi.


"Nie marnuj czasu na uganianie się za szczęściem.
Szczęście najczęściej pojawia się nieoczekiwanie i niezaplanowanie - jak gwiazda spadająca w cichy wieczór."

~ H. Jackson Brown, Jr.