czwartek, 21 maja 2015

Przyjaciele

Zapewne wielu z Nas wielokrotnie śledziło losy grupki tytułowych "Przyjaciół. Ja bardzo często myślałam o tym,że chciałabym mieć taki team na który zawsze mogłabym liczyć, który by się wspierał, rozśmieszał, pocieszał, który byłby
w tych najbardziej potrzebnych momentach.
Niestety to tylko film... w życiu realnym jest trochę inaczej. Oczywiście otaczamy się jednostkami, które dają choć trochę nadziei na to, że przyjaźń w może jeszcze istnieć,
jednak znaleźć grupę ludzi którzy będą akceptowali swoje wady,a przy tym będą w stanie być wobec siebie szczerzy jest naprawdę mało.
Wydaje mi się, że w czasach szkolnych dużo łatwiej było utrzymać przyjaźń. Teraz gdy każdy ma swój dom, pracę, swoje problemy zwykle zajmuje się tylko sobą i swoimi sprawami.
Bardzo często ludzie, których uważamy za swoich przyjaciół okazują się "wilkami w owczej skórze".
Nie ma ich kiedy ich potrzebujemy, a pojawiają się w momentach gdy im czegoś brakuje... potrzebują naszej pomocy, albo po prostu nie mają się z kim napić w sobotni wieczór. Później znów następuje cisza na kilka tygodni... Jeszcze gorzej jest w przypadku ludzi, którzy patrząc Ci w oczy mówią jak bardzo im zależy na znajomości z Tobą, twierdzą że takie relacje jak wasze trzeba pielęgnować,a gdy tylko się odwrócisz obrabiają Ci tyłek. Wielokrotnie poruszamy temat znajomych na FB - mamy ich mnóstwo, ze szkoły, z przedszkola, z pracy (jednej, drugiej, trzeciej) , z klubu, z siłowni..., śledzimy ich życie na Facebookowej tablicy, widzimy z kim są w związku, jak wyglądają ich dzieci, gdzie pracują czy gdzie aktualnie przebywają i vice versa, a gdy mijamy się na ulicy to oboje odwracamy głowę udając,że się nie znamy.
Czy zastanawiałaś/eś się ilu masz znajomych na których możesz liczyć ?? Takich którzy będą służyli dobrą radą, którzy będą w stanie być z Tobą szczerzy, którzy bezinteresownie zadzwonią do Ciebie, aby zapytać co u Ciebie słychać? A ile razy Ty wybrałaś/eś taki numer telefonu ?
Ktoś powiedział mi kiedyś, że znajomi są jak długopisy... mamy ich mnóstwo, ale kiedy potrzebujemy coś napisać, żaden nie pisze. 
Pędzącego świata nie zmienimy, ale możemy zmienić cokolwiek, zacznijmy od siebie- nie bądźmy takimi niepiszącymi długopisami...

czwartek, 7 maja 2015

Zawód syn... czyli o zakałach XXI wieku

Prześledźcie w głowie swoich znajomych. Przewijało się ich mnóstwo... ze szkoły, z pracy, z siłowni, poznanych  dzięki znajomym lub rodzinie. 
Każdy z Nas, znajdzie w tej grupie osób człowieka, którego egzystencje może opisać jako "zawód syn".  Co ten termin oznacza ? 
Dla każdego pewnie co innego, ale dla mnie to człowiek, który całe życie żeruje na swoich rodzicach. Na ich pracy i na tym do czego doszli w życiu.
Moim zdaniem to zakały XXI wieku i nie wiem dlaczego, płeć brzydsza w tej wersji mnie dużo bardziej irytuje.
Wyobraźmy sobie np.30 letniego mężczyznę z dobrego domu.
Zaczyna się niewinnie... 
W szkole podstawowej ma najlepsze zabawki,
w gimnazjum same markowe ciuchy,
w liceum (jako jeden z pierwszych) dostaje od rodziców auto, później jest już tylko gorzej.

Idzie sobie taka zakała na studia... rozpoczyna jedne i rezygnuje (bo to nie to), rozpoczyna drugie w innym mieście (bo przecież, rodziców na to stać) ale ich nie kończy, przy trzecim kierunku udaje mu się dobić do obrony, pracę trzeba oczywiście kupić bo kto ma czas na to, żeby ją napisać ? (pytanie retoryczne- oczywiście, każdy oprócz niego). Ufff udało się po 5 latach od matury, 3 podejściach udaje mu się zdobyć tytuł licencjata.
I co nasza zakała robi dalej ?? Przez dwa lata musi odpocząć (bo przecież się strasznie namęczył na studiach) więc o żadnej pracy nie ma mowy. W tym czasie oczywiście mieszka u rodziców: je, pije
i mieszka za ich pieniądze. Od czasu do czasu ( w wieku 27 lat) dostanie od rodziców kieszonkowe, to pójdzie na imprezę. W końcu idzie do pracy, albo na jakiś staż - oczywiście nie może trwać dłużej niż pół roku. W wieku 29 lat stwierdza, że wraca do szkoły, bo w życiu będzie zajmował się czym innym, niż kierunek studiów który udało mu się skończyć. Więc rodzice znów płacą za szkołę
i utrzymanie naszej zakały. W wieku 30 lat ojciec daje  mu pracę w swojej firmie na jakimś dobrym stanowisku ( bo przecież nie może ciężko pracować) i żyje sobie taka zakała, nadal żerując
na rodzicach.
Chcąc go usamodzielnić, kupują mu mieszkanie...

Przychodzi moment kiedy nasza zakała poznaje kobietę. Biedna, niczego nieświadoma niewiasta patrzy na niego i widzi... młodego mężczyznę, jeżdżącego fajnym autem (podarowanym od taty), mającego swoje mieszkanie ( otrzymane od matki) , pracującego (w firmie ojca). Zaradny- myśli. 
Bidulka ona jeszcze nie wie, że za partnera życiowego wybrała sobie "dobrze ustawioną" życiową niedojdę, która sama do niczego w życiu by nie doszła.
I chodzi sobie po świecie taki siewca spermy, myśląc że wszystko mu się należy.
Mam tylko nadzieję, iż jego geny będą na tyle słabe, że nie rozsieje się tego więcej na świecie.